#truchtteam - Krzysztof Józefowicz
#truchtteam - Krzysztof Józefowicz
Krzysztof, senior #truchtteam wspomina, że ze sportem zetknął się dopiero w technikum, gdzie reprezentowanie szkoły w siatkówce i koszykówce było jego ulubionym zajęciem. Niestety wcześniej nie miał szczęścia do nauczycieli WFu, którzy raczej zniechęcali do uprawiania sportu niż zachęcali, dlatego żałuje, że nie trafił mu się taki nauczyciel jak Krzysztof Pietrzyk.
Nigdy nie uprawiał sportu wyczynowo, sportowiec amator, który pasję w bieganiu i triathlonie znalazł dopiero po czterdziestce. Z łezką w oku wspomina półmaraton w rodzinnej Łodzi ‘zrobiony’ po 2 tygodniach przygotowań w czasie 2:01. Krzysztof opowiada, że w czasie debiutu w Suszu kilka lat temu, na połówce IM ledwo przepłynął ten dystans, bo pływanie zaczął jakieś pół roku wcześniej i do tej pory pływanie przyprawia go o dreszcze. Z tej imprezy pamięta super doping miejscowych kibiców prawie na całej trasie rowerowej i biegowej, ale nieodłączną częścią wszystkich zawodów, w których bierze udział, jest ekipa 'własnych' kibiców, bez nich nie wyobraża sobie żadnego wyjazdu. Pełnego IM pokonał w Borównie z pływaniem prawie 5 kilometrów z powodu wiatru znoszącego bojki, a na mecie pojawiły się łzy szczęścia. Z uśmiechem opowiada o Triathlon Karkonoski sprzed 3 lat, gdzie jego kochani kibice, którzy nie zdążyli na czas do T2 z powodu przedłużenia pobytu na posiłek (i nie tylko) w przydrożnej stacji benzynowej. Dzięki temu w gratisie miał dodatkowy kilkuminutowy odpoczynek, bo nie chciał biec w butach rowerowych. Do tej pory to zdarzenie chodzi wśród znajomych jako anegdota. Formuła Karkonoszmana polega na tym, że T1 i T2 są oddalone o kilkadziesiąt kilometrów i support musi zbierać rzeczy zawodnika i przewozić je z T1 do T2 oraz organizować odżywianie na trasie.
Sportowym wydarzeniem życia miał być SWISSMAN Xtreme Triathlon i takim też dla Krzysztofa był, choć w skróconym wydaniu, bo tylko przez 15 godzin. Po tym czasie nastąpił „wings for life” w Szwajcarii, czyli dogoniła go meta na 17 kilometrze biegu. Do tej pory analizuje, co było powodem porażki. Ma mały niesmak, że było tak blisko, ale też ogromną satysfakcję z wysiłku ponad 15-godzinnego, a podjazd pod Furkę – 16 kilometrów non stop na nachyleniu ok. 10%, śni mu się do dzisiaj. Może jeszcze przyjdzie czas na rewanż? Krzyśkowi marzy się jeszcze start w maratonie w Atenach oraz przebiegnięcie 100 km, niekoniecznie w biegu górskim, trzymamy kciuki za realizację tych planów.
Krzysztof jest też bardzo dumny z biegu Dycha Justynów - Janówka – gdyż, jak mawia, to takie jego sportowe 'dziecko'. Gdyby nie Covid byłoby już po 12 edycji biegu, na którą zapraszamy w przyszłym roku!
Życiówki:
5 KM – 20:51
10 KM – 40:50
21,0975 KM – 01:36:57
42,195 KM - 03:48:00
Triathlon:
1/4 Ironman – 02:38:12
1/2 Ironman – 05:38:11
Ironman – 13:06:30
#truchtteam #sportowehistorie #trucht